20 sierpnia 2022

TET Montenegro dzień 6-7-8 i kolejne 🤣

Życie pisze najlepsze scenariusze :) o czym dowiemy się za trzy dni 😉


Poranek piękny, słoneczny i ciepły. Szybkie zakupy na śniadanie i… klops. Okazuje się, że mają tu święto narodowe i jedyne co otwarte to stacje benzynowe. Trudno, karmimy nasze rumaki 95 , a my na głodnego jedziemy dalej. Asfalt szybko zamieniamy miły szutr, który z kolei szybko przechodzi w kamienistą drogę. Dla naszych trzech KTM-ów miód pod nasze koła 😁 czego nie morze powiedzieć  nasz kolega na Hondzie. Walczy dzielnie i nawet kilka razy nas wyprzedza bo my uradowani drogą i jej nawierzchnią omijamy zjazdy i musimy zawracać na właściwą trasę. 















Cały dzień drogo wiła się wśród pięknych widoków górskich, które dawały wrażenie powklejanych w horyzont, wraz z obłokami. Człowiek jechał, a twarz mu się sama cieszyła. Szczęście nie schodził z buzi, tylko ten pust brzuch trochę doskwierał. 

Kawa !! to powinno pomóc na głód. A tak piękne okoliczności przyrody same proszą się o postój, który oczywiście robimy :) Ciastka to wyśmienity obiad na pusty brzuch hahaha. Kawa z ciastkami w takich warunkach coś absolutnie unikatowego. Po tak wykwintnym daniu ruszamy dalej bo czas goni. Górskie drogi wiją się coraz wyżej, aż docieramy do jeziora coś, ala naszego Morskie Oko w Tatrach. Tylko takie bardzie przyjazne turystom wszelakiej maści. Jest tu sporo rozbitych namiotów domków, knajpek…. sztuk jedna 😉 i miłych wesołych ludzi, wymarzone miejsce na biwak lecz nie tym razem trasa jest zaplanowana inaczej, więc musimy niestety jechać dalej.  

Droga w dół to istna kolejka górska. Oczywiście przyzwyczajenia z EXC 2T biorą górę i zapominam hamować silnikiem. Szybko zagotowuję hamulce i prawie wypadam z trasy. Opanowanie i szybka reakcja pozwoliła zatrzymać się na pierwszym zakręcie, a nie ostatnim ,gdzie prędkość x masa zrobiła by sporo kłopotu z pozbieraniem się w całość. Musimy odczekać chwilę aż płyn i zacisk pozwoli jechać dalej. 

Naszą uwagę przykuwają porozstawiane w zasadzie porozrzucane olbrzymie, ogromne kamulce, a w zasadzie fragmenty skał ??? Spojrzenie w górę szybko wyjaśnia nam pochodzenie owych głazów i czym prędzej uciekamy z miejsca w którym lądują odłupane od gór skały. Stwierdzamy, że jak usłyszymy nadciągający pociąg towarowy może być za późno na ucieczkę 🤣 Czym prędzej uciekamy z strefy zrzutu. 

Już po chwili droga w dolinie robi się już płaska i bez dodatkowych atrakcji. W pierwszej napotkanej miejscowości znajdujemy bardzo fajny nocleg. Umyci i przeprani wyruszamy w końcu na łowy bo posiłek tego dnia to narazie to kawa i ciastka gdzieś na szlaku. 
















Jest !! pizza !! Ja i Rob bierzemy dużą Marcin i Sergiej małą. Z początku jak ją dostaliśmy jej wielkość powoduję salwę śmiechu lecz po chwili to my jesteśmy górą gdyż mamy już z Robem śniadanie, a koledzy, którzy jeszcze przed chwilą mieli z nas bekę już  tak weseli nie są, jak myślą o naszym pysznym śniadaniu z zimnej pizzy 😎 




Niestety to już koniec offu i reszta dwóch dni na motocyklu to tylko asfalt przeplatany posiłkami w knajpkach i spaniem u Gorana w Serbii, który pomimo zapowiedzi wysłanej na zły nr telefonu :) przywitał nas z otwartymi rękoma.  


W samej Serbii i Rumunii uderzyła nas ponownie potężna susza, gdzie potoki górskie, którymi ciężko było się przeprawić motorami jeszcze 2 lata temu tym razem były tylko wspomnieniem dawnych rzek czy potoków, były kompletnie suche, zero wody, ale nie tak, że coś tam ciurka nie zero kompletnie wyschnięte !! tylko suche głazy były świadkami dawnych strumieni, które miały taką moc, żeby te głazy pchać w dół. 










Tym razem Niemcy przynieśli tort nie dwa nagie miecze 🤣😎






Rob jak zwykle ratuje sytuację 😁😉

Ostatni nocleg postanawiamy spędzić razem nad jeziorem w namiotach, gdzie dostajemy prawdziwy tort od Niemców mieszkających nieopodal. Miła niespodzianka po tak nużącym asfaltowym dniu. Piękny zachód dopełnia cudownego dnia, a ranek już niestety deszczowy. Jeden z naszych postanawia odwalić numer i pomimo naszych próśb postanawia poczekać, aż przestanie padać lub jak przestanie to pojedzie autostradą.  Źli na całą sytuacje nie mamy innego wyboru jak go zostawić. Nie chcemy za nic w deszczu lub zaraz po nim jechać z tirami ekspresówką, a że jest to doświadczony kierownik podejmujemy tą niezręczną decyzję i zostawiamy go w namiocie, a sami w deszczu jedziemy w parkingu Tirów gdzie powinien na nas czekać samochód.  

Po jakichś 7 godzinach docieramy na parking, szybkie pakowanie i w drogę lecz przygoda jeszcze się nie kończy po drodze kończy się w nowym Oplu rozrząd 🤷🏻 i tylko dzięki jednej z pracownic Roba docieramy tego samego dnia do domu. KONIEC uff 😉🙈 

18 sierpnia 2022

TET Montenegro dzień 5-6

 Kolejny dzień tranzytowy. Jazda , jazda, jazda. Przejścia graniczne prawie jak w Strefie Schengen zero czekania. Oczywiście popełniliśmy mały grzeszek przepychając się kilka aut do przodu, gdybyśmy jednak sobie to odpuścili nie poczuli byśmy tego w ogóle, jednak tradycja to tradycja kilka aut do przodu :) Piękne, świeże asfalty dawały nam dużo frajdy w końcu jedziemy prawdziwymi dualami, którym nawierzchnia w zasadzie jest obojętna ważne, żeby kierownik trzymał gaz, a ten motocykl lubi to i szanuje :)









Po drodze mijamy jezioro, które lata swojej świetności ma już za sobą. Elektrownia wodna zbudowana na tamie tegoż jeziora wody już nie pamięta od lat. Susza spowodowana nasza ludzką działalnością daje tu mocno do myślenia………….. To nie jakiś chwilowy brak wody czy opadów. To regularna klęska spowodowana niszczeniem środowiska. 🙁 Zbieramy się i w zamyśleniu i ciśniemy dalej.









CZARNOGÓRA w końcu 😀 teraz sprawdzimy ile warty jest ten TET Czarnogórski bo jego sława jest duża przynajmniej w naszych kręgach, a My w końcu możemy powiedzieć „sprawdzam”  jak wytrawny pokerzysta uzbrojony w wyśmienite karty czyli KTM LC4 ADV 😂 - (śmiech to ze swojego nawiązania do pokera)  Sprawdzanie trasy musimy zostawić na kolejny dzień bo ten zleciał niepostrzeżenie, a że nie mamy niczego zarezerwowanego szukanie miejsca na nocleg zaczynamy trochę wcześniej niż zwykle. Wizja spania pod namiotem trochę przeraża moich kompanów zwłaszcza, że ze względu na wysokość ma to być najchłodniejsza noc wyjazdu. 

Miło z ich strony, że mnie nie porzucili tylko pomogli znaleść dogodne miejsce do spania i dopiero znaleźli swoje, SZACUN.  Trzeba jednak uważać bo prawie władowaliśmy się na minę cenową. Zanim rozstawisz namiot dobrze dowiedzieć się o wszystkie, ale to absolutnie wszystkie opłaty na polach namiotowych. Z ceny 5 euro za osobę potrafi się zrobić 25 euro bo namiot ,bo motocykl, bo klimatyczne, bo coś tam jeszcze wymyślą, żeby Was ogolić z każdego euro jakie macie. 


Ekipa pojechała do agroturystyki, a ja wróciłem na wcześniej znalezione miejsce biwakowe za cale 3 „ojro”. Rozstawiłem namiot i zorientowałem się, że kolację to ja mam, ale w sklepie bo nic nie kupiłem, więc szybka na motocykl , a kiedy wróciłem, ktoś rozpalił ognisko przy moim namiocie ????!!! Okazało się , że Francuzki postanowili zrobić mi niespodziankę, a co stało się dalej spuśćmy na to zasłonę milczenia. 😉 









Poranna kawa smakuje bardzo dobrze, zwłaszcza w takich okolicznościach przyrody 😎 Po napełnieniu brzuchów ruszamy w stronę parku gdzie za przejazd płaci się 2 euro. To coś takiego jak Dolina Kościelisko w którą można by było wjechać samochodem czy motorem, nic nie popsute czysto i porządnie jakoś nikomu tu motocykle nie przeszkadzają, fajnie tak.  






















































Dzień chylił się ku końcowi znaleźliśmy Czarnogórskie bungalosy do spania i przepyszną miejscową Rakije i tak uzbrojeni w procenty poszliśmy spać 😉 C.D.N.