2 kwietnia 2011

Dzień 13 czyli tak chciał pech!

Maroko, dzień 13
Biała plaża
   Noc była wyjątkowo ciepła, wyspani ruszamy w dalszą drogę. Nasz plan na dzisiaj to z eksplorować tutejsze wydmy i plaże. Zaczęło się cudownie, piasek jest znacznie twardszy i wszyscy jadą bez problemów. Bawimy się świetni, aż do momentu kiedy Jurek łapie gumę. Niby nic takiego, mamy już wprawę, tylko tym razem nie mamy już żadnego zapasu, a jesteśmy pośrodku niczego. Decydujemy się na trzydziesto kilometrowy off w stronę asfaltowej drogi. Jurek co pół godziny zatrzymuję się i naszą rowerową pompką na nowo wbija dwie atmosfery. Teren  bardzo fajny, poprzecinany jest niewielkimi głębokimi na dwa metry wąwozami, trzeba uważać. W końcu wyjeżdżamy na asfalt i docieramy do pierwszej miejscowości. Jest wulkanizacja i omlet.

   Czas na goni, żegnamy morze i ruszamy w kierunku Marakeszu. Ale jak pech to pech, dojeżdżając ponownie do Guelmim, okazuję się że jest nas tylko czterech. Tomaszowi skończyło się paliwo, a że zatrzymał się żeby tylko zrobić zdjęcie dał znać żeby jechać dalej. Tankuję do pełna i ruszam z misją ratunkową. Okazało się, że zdążyliśmy odjechać od niego prawie 50 km. KTM na plaży palił monstrualne ilości paliwa! Trudno dziś nocujemy kilka kilometrów za Guelmim. 
 
okoliczni rybacy
nawet chcieli nam podarować jedną "rybkę"
Teresy wreszcie dawały radę :)
dzień bez gumy, dniem straconym
 
i bardzo przyjemny offroad

 Mizer

 dzień czternasty wyprawy tutaj    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz