7 listopada 2011

Na południe, czyli właściwie gdzie?

góry Świętokrzyskie
  Plan   

  W końcu udało się nam zaplanować kilkudniowy wyjazd. Mamy do dyspozycji  trzy dni i  dwie noce, w sam raz żeby się trochę zabawić z dala od miasta. Wstępny plan jedziemy na południe, na przykład w Gorce. Spotykamy się o 9.00, pogoda znacznie odbiega od przewidywanej przez meteorologów.Panuje  przenikliwe zimno,  niebo całkowicie pokryte jest chmurami, do tego dochodzą poranne mgły. Z nadzieją na polepszenie pogody niezbyt pośpiesznie przygotujemy się do startu. W końcu po godzinie wyruszamy, pogoda bez zmian. Mimo, że nie pada, czuję się jakbym jechał w deszczu, droga jest mokra, a na kasku zbierają się krople. Początkowo jedziemy na wschód, Jerzy obiecał zajrzeć jeszcze do nowego właściciela Tenery. Mam jeszcze pomysł, żeby zamiast asfaltami na południe, poszukać szutrów i jechać na wschód.

Meteorolodzy to ...

    Wreszcie wybieramy odpowiedni kierunek, południe Polski. Jedziemy bocznymi asfaltami. Radość z jazdy jest mocno ograniczona, zimna nie czuć przy prędkości 50 km/h, powyżej 100 km/h można jechać tylko chwilę, optymalna prędkość to około 80- 90 km/h. W Radomiu jesteśmy koło 14, za dwie godziny zrobi się ciemno i będzie jeszcze zimniej. Czas zweryfikować nasze plany, przypuszczalnie zostaniemy na noc w górach Świętokrzyskich, w Zagnańsku mamy fajną miejscówkę z poprzedniego wyjazdu. Tomasz wspominał o interesującym  KTM 525 EXC w Opatowie, postanawiamy go obejrzeć. Oględziny trwają godzinę, fajna maszyna, Tomasz dobrze kombinuje. Zachodzi słońce, kierujemy się w stronę naszego noclegu. Przed nami wyludniony krajobraz gór świętokrzyskich, spowity w mgłach i ciemności. Mamy wrażenie, że jest środek nocy, a do celu docieramy o 18. Okazuję się, że nasz stary znajomy ma komplet, na szczęście może polecić nam swoją znajomą, sympatyczną babcie.

Dzień radości

   Następnego dnia budzą nas promyki słońca, wreszcie obiecana słoneczna pogoda. Już o 9 jesteśmy na motocyklach, kierunek południe. Tym razem żadnych kompromisów, GPS ustawiamy żeby prowadził na azymut, precz z asfaltem. Dwie i pół godziny później szczęśliwi, że wyjechaliśmy na jakąś drogę orientujemy się, że od naszego noclegu oddaliliśmy się zaledwie o 6 km. To była przeprawa ! Dalej trafiliśmy na trochę szybsze polne szutry. W pewnym momencie widzę informacje o zamku w Chęcinach, jest zaledwie kilkanaście kilometrów od nas. Od miejscowych dowiadujemy się jak można podjechać na wzgórze zamkowe, trasa jest średnio wymagająca, a widok przepiękny.  Zwiedzanie, kilka zdjęć i znowu w drodze. Mniej więcej w odległości 30 km od Limanowej musimy zacząć pilnie szukać stacji benzynowej, GPS kieruje nas na północ. Zaraz po tankowaniu zachodzi słońce, postanawiamy, że wracamy asfaltami do starszej Pani.

Go home

  Do domu mamy zaledwie 170 km, możemy więc dowolnie wybierać trasę, wybieram moją ulubiona metodę, nawigowanie na słońce. Podobnie jak poprzedniego dnia po kilku godzinach jesteśmy tylko kilka kilometrów bliżej. Trochę też błądzimy, w tym tempie do Warszawy dotrzemy za tydzień, albno i wcale. Zmieniamy więc trochę taktykę. Teraz z dwóch dróg wybieramy tą co wydaję się, że jest częściej uczęszczana i dokądś prowadzi. Dzięki nowej taktyce jedziemy przyzwoitymi szutrami, znacznie też zwiększyła się nasza prędkość przelotowa. O 15 jesteśmy gdzieś w okolicach Warki, postanawiamy przebić się do trasy. Jazda w terenie nocą nie należy do przyjemnych. Zostało nam ostatnie zadanie przebić się przez zakorkowaną Warszawę. 
   Podczas całego wyjazdu przejechaliśmy 800 km, 27 motogodzin, średnia prędkość prawie 30 km na godzinę. Całkiem nieźle.


Kamieniołom "Zachełmie", kraina tetrapoda
zupełnie przypadkiem natrafiliśmy na taki pomnik
prawdziwa polska złota jesień


trasa mocno zdradliwa, nigdy nie wiadomo co jest po liśćmi



zamek w Chęcinach




odcinek polno-polny







 łatwiejsze odcinki przeprawowe

jak widać staraliśmy się jeździć po drogach, ale ...
im dalej w las tym więcej drzew :)



 

tylko trzy dni, a wyjazd był całkiem wyczerpujący

Mizer

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz