|
Tomasz na lekkiego dzika, spodnie i bluza prawdziwe enduro :) |
Sam piach to pikuś. Poprzeczka poszła w górę. Śnieg i piach, to robi wrażenie. Po pierwsze nie do końca widać po czym jedziesz, co daje lekką nutę niepewności czy na przykład jakaś koleina nie wyrwie ci kierownicy z rąk, czego efektem będzie długi piękny lot, niekoniecznie zakończony telemarkiem. A po drugie, mieszanina piachu i śniegu nie pozwala się napędzić. Jedzie się, ale co to za jazda. 35km/h to maksymalna prędkość jaką dziś osiągnąłem. Drugi bieg czy trzeci, nie było różnicy. Na szczęście nie byłem sam.
Jak zwykle wyciągnąłem Tomasza i Emila. Dandy nie chciał jechać, ale jak zobaczył mnie na motocyklu, zmienił zdanie. Tomasz słusznie stwierdził, że dla niego jest za zimno ( bo było, chłopina nie ma warstwy izolacyjnej takiej jak - ja gruba warstwa tłuszczu J ) A Emilowi na szczęście nie chciał odpalić Trapolina, na nowiutkich zawszeniach. Czemu na szczęście? Bo droga do Cybulic na Piaskownicę, którą wybraliśmy była daleka od ideału. Zamarznięte koleiny dawały ostro w kość, zakręty pokonywałem w stylu supermoto, chociaż wcale tego nie chciałem. Pocieszałem się tylko tym, że Dandy który jeździ dużo lepiej nie zostawiał mnie w tyle. Ognisko, ciepłe kiełbasy i wspaniali kompani, czyli dzień udany.
|
Emil na Białym Kruku, pierwszy raz na piacho -śniegu |
|
Dawał radę |
|
Dandy |
|
No i ja |
Parę zdjęć od Emila
Jerzy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz