21 stycznia 2012

Enduro Śnieżynki

Tomasz na lekkiego dzika, spodnie i bluza prawdziwe enduro :)
Sam piach to pikuś. Poprzeczka poszła w górę. Śnieg i piach, to robi wrażenie. Po pierwsze nie do końca widać po czym jedziesz, co daje lekką nutę niepewności czy na przykład jakaś koleina nie wyrwie ci kierownicy z rąk, czego efektem będzie długi piękny lot, niekoniecznie zakończony telemarkiem. A po drugie, mieszanina piachu i śniegu nie pozwala się napędzić. Jedzie się, ale co to za jazda. 35km/h to maksymalna prędkość jaką dziś osiągnąłem. Drugi bieg czy trzeci, nie było różnicy. Na szczęście nie byłem sam.

 Jak zwykle wyciągnąłem Tomasza i Emila. Dandy nie chciał jechać, ale jak zobaczył mnie na motocyklu, zmienił zdanie. Tomasz słusznie stwierdził, że dla niego jest za zimno ( bo było, chłopina nie ma warstwy izolacyjnej takiej jak - ja gruba warstwa tłuszczu J  )  A Emilowi na szczęście nie chciał odpalić Trapolina, na nowiutkich zawszeniach. Czemu na szczęście? Bo droga do Cybulic na Piaskownicę, którą wybraliśmy była daleka od ideału. Zamarznięte koleiny dawały ostro w kość, zakręty pokonywałem w stylu supermoto, chociaż wcale tego nie chciałem. Pocieszałem się tylko tym, że Dandy który jeździ dużo lepiej nie zostawiał mnie w tyle. Ognisko, ciepłe kiełbasy i wspaniali kompani, czyli dzień udany.




Emil na Białym Kruku, pierwszy raz na piacho -śniegu


Dawał radę

Dandy


No i ja


Parę zdjęć od Emila









Jerzy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz