15 listopada 2010

Strzeniówka w natarciu

Mizer z publiką w tle, której nie brakowało.
  Tak jak Tomasz pisze było obłędnie. Pogoda świetna, błota i wody pod dostatkiem. A jeden z naszych obtarł się o śmierć,  a właściwie o Land Rovera.
Dandy ( tu trzeba nadmienić, że jeździ najlepiej z nas wszystkich )  miał trenować skoki, których się trochę boi. Jak sam mówi: "za gnojka spitalałem przed policją po polach a nie po torze motocrossowym". Próbując wykonać skok na dużej hopce, nagle z naprzeciwka pojawił się samochód. Szok! Kolesie podjechali od drugiej strony, bo nie wiedzieli, że tu jest ruch jednokierunkowy. Dandy w ostatniej chwili zdążył wykonać unik i bokiem spadł z górki. Motocykl zahaczył jednak tylną ośką, urywając kawałek felgi samochodu.
 Gdyby jechał jak zwykle, prawdopodobnie przywitał by się z kierowcą już w środku terenówki. Na szczęście motocyklowi i Pawłowi nic się nie stało, poza najedzeniem się sporego strachu.
  Ludziska którzy przyjechali okazali się  świetnymi towarzyszami zabaw w błocie.
Dzień uznaje za jeden z przyjemniejszych. Jazdy nie było za wiele, więcej czasu spędzaliśmy na pogaduchach jak stare pryki :) . Kilka przyjemnych zdjęć walnego zgromadzenia.

  Ten dzień należał również  do Marcina. Świeżo po przybyciu na tor zabrał się za naprawę dętki którą sobie przebił po drodze.  Mała rozgrzewka przy Motozach i można było już jeździć





Kowal nie chciał zmoczyć nowych gaci, dawał instrukcje z góry :) 
Kuba zasiadł na mojej Babci Teresce
W pogoni za pomarańczą Tomasza :)
Dandy przed fatalnym skokiem


Jerzy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz