22 sierpnia 2008

Podlasie

Nasz wyjazd nie zaczął się tak jak to sobie wobrażaliśmy. Kłopot polegał na tym, że musieliśmy wydostac się z Warszawy w godzinach popołudniowych w piątek. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie fakt, że Piotrek postanowił wypróbować swoje aluminiowe kufry. Tak obładowany motocykl niestety ma niemalże szerokość malucha i przebijanie się przez korki było mocno utrudnione. Po godzinie byliśmy już na rogatkach miasta szybkie tankowanie pod korek i … wiatr we włosach i euforia wyjazdowa spowodowały u nas na twarzach grymas przypominający księżyc w pierwszej fazie. Droga którą wybraliśmy stawała się z każdym kilometrem bardziej pusta i urokliwa. Po przejechaniu około 120 kilometrów okoliczne wioski zaczęły się zmieniać. Murowane pudełkowate domy ogrodzone siatką wypierały drewniane z kolorowymi okiennicami i płotkami. Czuliśmy zbliżające się Podlasie.

Następny dzień, śniadanko, smarowanie łańcuchów i już bez zbędnego bagażu ruszamy na podbój Nadbużańskiego Podlasia. Najpierw kierujemy się do jednego z głównych celów naszej wycieczki. Przy drodze nr 640 pomiędzy Siemiatyczami a Radziwiłłówką koło wsi Anusin znajduje się olbrzymia kopalnia odkrywkowa i żwirownia. Miejsce niesamowite jakby w innej skali. Pustynne krajobrazy i góry pasku porozdzielane drogami wydrążonymi przez olbrzymie spychacze a na samym dole błękitne jeziorko. Widok jak z innej planety i cudowne miejsce do trenowania i zabawy na motocyklach enduro.  Po czterech godzinach szaleństw zmęczeni ale bardzo szczęśliwi kierujemy się do cywilizacji uzupełnić płyny i kalorie.

            Drugą część dnia przeznaczamy na zwiedzanie. Na początek drogą nr 640 dojeżdżamy do wsi Koterka. Kierując się dalej w stronę granicy dotrzemy do magicznego miejsca. Uroczysko Koterka bo taka nosi nazwę. Pośrodku leśnej polany stoi tu samotnie niewielka drewniana cerkiew. Wzniesiono ją tu w 1912 roku w miejscu gdzie 60 lat wcześniej Matka Boska objawiła się mieszkance pobliskich Tokar. Kompletna cisza przerywana jedynie żekotaniem żab z pobliskiego stawu i piękna cerkiewka otoczona kilkudziesięcioma krzyżami  sprawiają iż czujemy się jakby czas się zatrzymał. Moim zdanie to jedno z najciekawszych miejsc w Polsce jakie dotąd widziałem.

          
Kierujemy się kilkadziesiąt metrów dalej pod samą granice i szlaban. Obowiązkowe zdjęcie ze szlabanem i w drogę.  Jadąc na północ planujemy pokręcić się po okolicznych wioskach. Wilanowo, Stołbce, Werpol , Borysowszczyzna, Sokóle to urocze wioski z przewagą charakterystycznej drewnianej zabudowy. Sielskie obrazki, pozdrawiający nas miejscowi, zarówno dzieci jak dorośli sprawiają, że jazda to najprawdziwsza przyjemność. I te drogi… Jeśli jedziemy drogami asfaltowymi, czekaja na nas dziesiątki zakrętów piękne proste odcinki w kompletnej ciszy lasu. Jeżeli natomiast wybierzecie, tak jak my drogi gruntowe…. Czeka was prawdziwy raj i mnóstwo pozytywnych wrażeń. Nasz plan polegał na tym, że w związku z brakiem gpsa ani nawet dobrych map, kierowaliśmy się tam gdzie oczy poniosły a droga wyglądała ciekawiej. Nawigację ograniczaliśmy do jazdy w mniejwięcej zadanym kierunku i co jakiś czas korygowaliśmy dojeżdżając do jakiejs większej wsi za pomocą mapy lub napotkanych osób. Drogi dla motocykli enduro wspaniałe i niezwykle urozmaicone. Nie można narzekać na monotonię. Z niezwykle pięknej i krętej jak chińskie S  gruntowej dróżki między polami wjeżdżaliśmy w szybsze szutrowe odcinki leśne. Co kilka minut rozjazdy czasem na wszystkie strony świata daje nieograniczone możliwości wyboru drogi, kierunku nawierzchni lub po prostu otaczających widoków a te są naprawdę piękne. Cała okolica jest lekko pagórkowata a w każdej wsi znajdziemy co najmniej kilka bocianich gniazd.  Zdarzały się cięższe odcinki mocno piaszczyste lub błotniste, ale dla motocyklistów z przynajmniej podstawową umiejętnością jazdy w terenie zdecydowanie przejezdne. Podkreślić muszę że nie mam na myśli motocykli terenowych  ale turystyczne enduro a nawet szosowe.  Oczywiście zawsze pozostaje możliwość wybrania innej okolicznej drogi.

  
         Drugi dzień zaczynamy we wsi Niemirów położonej przy granicy nad Bugiem. Można się z tąd przeprawić na drugą stronę malutkim promem do Parku krajobrazowego „Przełom Bugu" ale my zostajemy po podlaskiej stronie i wzdłuż rzeki jedziemy w kierunku zachodnim. Wzdłuż rzeki wije się asfalt aż do Maćkowicz lecz my jak zwykle wybieramy szlak gruntowy. Na całym 30 kilometrowym odcinku brzegowym są piękne dróżki prowadzące wśród starorzecza i naturalnych wałów. W związku w tym, że byliśmy tam w weekend nad wodą panuje spory ruch. Co 20 metrów  stoi samochód a wokoło cała rodzinka wedkująca , grillująca lub po prostu odpoczywająca na leżakach.  Nie chcąc zakłócać wypoczynku jechaliśmy dalej od lini brzegowej co jakiś czas podjeżdżając nad wodę. Okazało się to niezłym pomysłem jeśli chodzi o doznania motocyklowe. Droga prowadziła przez stare koryto i rozlewiska Bugu. Kręta i co chwila górki i dołki ze starych wałów powodowały nie schodzącego banana na naszych twarzach. Krótki postój w turystycznej miejscowości Mielnik gdzie mimo niedzieli można zrobić zakupy coś zjeść i napić się kawy. Dalej jedziemy linią brzegową w stronę Siemiatycz. Ciekawym elementem tych okolic są liczne bunkry Linii Mołotowa. Na północnym brzegu pomiędzy Drohiczynem a Mielnikiem i Niemirowem można spotkac bardzo liczne schrony dawnej Linii Mołotowa. Są wśród nich obiekty zniszczone, ale zdarzają się całkiem nieźle zachowane. Od wólki Nadbużnej przez Olendry, Maćkowicze, Osłowo do Mielnika wiedzie niebieski szlak turystyczny zwany szlakiem bunkrów. Ze wsi olędry kierujemy się na północ prze Maćkowicze i Pawłowicze na Górę Grabarka. Miejsce zwane Jasną Górą Prawosławia. Jak głosi tradycją, w 1710 roku z czasie zarazy dziesiątkującej ludność Podlasia mieszkańcowi Siemiatycz zostało objawione, że życie może uratować jedynie udając się do uroczyska Sumieńszczyzna w pobliżu Świętej Góry Grabarki. Latem 1710 zebrało się tu 10 tys. ludzi, którzy rzeczywiście zostali ocaleni od zarazy. W podzięce wznieśli na wzgórzu drewnianą kaplicę, a miejsce to stało się ośrodkiem kultu i celem pielgrzymek ludności prawosławnej. Z czasem na miejscu kaplicy stanęła cerkiew, która otacza las krzyży , przyniesionych tu przez pielgrzymów w najróżniejszych intencjach.

            Dalej brukowo szutrową drogą kierujemy się do Siemiatycz. Obiad tankowanie i w drogę do domu. Oczywiście unikając głównych dróg.

            Podsumowując: Ten skrawek Podlasia mimo iż nieduży jest pełen niespodzianek. Piękne drogi, pagórki, urokliwe wioski, stare drewniane cerkiewki i piękna linia Podlaskiego przełomu Bugu sprawiają, że jest to rewelacyjne miejsce na weekendowy lub dłuższy wyjazd motocyklowy. Poza Mielnikiem jest to rejon mało turystyczny i przez to piękny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz