Maroko, dzień dziewiąty
Wąwóz Dades |
Następnego dnia ruszamy do malowniczego wąwozu Dades, początek to wspaniałe asfaltowe serpentyny które wielokrotnie pokonujemy, jest naprawdę fantastycznie. Dalej droga prowadzi szutrami i wiję się aż na wysokość 2900 m npm. Góry są przepiękne, a droga jest na tyle dobra, że momentami nawet udaję się zapiąć czwórkę. Zjeżdżając z gór zatrzymujemy się w szokującym berberyjskim barze, przypuszczalnie byliśmy pierwszymi klientami od miesiąca, zamawiamy berber whisky i podziwiamy widok, słowa tego nie opiszą to trzeba zobaczyć. Na niebie zbierają się ciemne chmury.
Jest bardzo zimno, na zboczach śnieg. Jesteśmy na wysokości ponad 2000 m n.p.m, na nocleg zatrzymujemy się w małym kempingu. Idziemy do sklepu i wykupujemy wszystko co jest, znaczy się, trochę ciasteczek i jakieś przeterminowane batony. Za dwa euro dostajemy pokoje w berberyjskim domu, dostajemy też gazowy grzejnik. Popijając berber whiski i zajadając się ciasteczkami rozmawiamy o dalszej podróży. W oddali słyszymy nawoływania museina, to był fantastyczny dzień.
Babcia Teresa dostała nową szczękę :) |
Mizer
dzień dziesiąty wyprawy tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz