Maroko, dzień 13
|
Biała plaża |
Noc była wyjątkowo ciepła, wyspani ruszamy w dalszą drogę. Nasz plan na dzisiaj to z eksplorować tutejsze wydmy i plaże. Zaczęło się cudownie, piasek jest znacznie twardszy i wszyscy jadą bez problemów. Bawimy się świetni, aż do momentu kiedy Jurek łapie gumę. Niby nic takiego, mamy już wprawę, tylko tym razem nie mamy już żadnego zapasu, a jesteśmy pośrodku niczego. Decydujemy się na trzydziesto kilometrowy off w stronę asfaltowej drogi. Jurek co pół godziny zatrzymuję się i naszą rowerową pompką na nowo wbija dwie atmosfery. Teren bardzo fajny, poprzecinany jest niewielkimi głębokimi na dwa metry wąwozami, trzeba uważać. W końcu wyjeżdżamy na asfalt i docieramy do pierwszej miejscowości. Jest wulkanizacja i omlet.
Czas na goni, żegnamy morze i ruszamy w kierunku Marakeszu. Ale jak pech to pech, dojeżdżając ponownie do Guelmim, okazuję się że jest nas tylko czterech. Tomaszowi skończyło się paliwo, a że zatrzymał się żeby tylko zrobić zdjęcie dał znać żeby jechać dalej. Tankuję do pełna i ruszam z misją ratunkową. Okazało się, że zdążyliśmy odjechać od niego prawie 50 km. KTM na plaży palił monstrualne ilości paliwa! Trudno dziś nocujemy kilka kilometrów za Guelmim.
|
okoliczni rybacy |
|
nawet chcieli nam podarować jedną "rybkę" |
|
Teresy wreszcie dawały radę :) |
|
dzień bez gumy, dniem straconym |
|
i bardzo przyjemny offroad |
Mizer
dzień czternasty wyprawy tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz