Świeżak w akcji :) |
Dzień 1
Dzisiaj mój 7 dzień na motocyklu, do tej pory jeździłem tylko przy ujemnych temperaturach, nie do końca wiem jak się w tej Afryce ubrać. Na szczęście rano jest zimno, więc jestem przygotowany. Jedziemy w góry, moje pierwsze serpentyny, kilka zakrętów było trochę ostrzejszych niż myślałem, zaliczałem pobocze i kilka razy spojrzałem w przepaść z naprawdę niewielkiej odległości (przepaść była wielka), na szczęście Kowal uspokaja mnie i chociaż trochę mi się trzęsą ręce mogę jechać dalej. Zaliczam też pierwszą glebę. Całe szczęście, że chłopaki co pół godziny zatrzymują się na papierosa, mam chwilę żeby nieco odpocząć. W końcu rozbijamy obóz. To był najgorszy dzień w moim życiu, ale zdobyłem przynajmniej trochę doświadczenia, jutro musi być lepiej.
Dzień 2
Tak, teraz już wiem na pewno jestem szczęściarzem, dzisiaj przejeżdżaliśmy przez kilka marokańskich miast. Serpentyny i przepaście to pikuś, ruch w mieście to jest prawdziwy sajgon. Prawie potrąciłem i prawie zostałem potrącony setki razy. Czyhały na mnie: ciężarówki, osobówki, skutery, rowery, piesi, wielbłądy, konie, muły, osły, barany i owce, wszystko na raz i z osobna. Chłopaki mają żelazną zasadę, że nie jeżdżą w nocy, niestety śpieszy im się na pustynie, więc mają to gdzieś. Jedziemy w całkowitych ciemnościach, tylko czasem niemalże spod k...ół uciekają ludzie i chyba jakieś drobne zwierzęta. Dzisiaj śpimy w hotelu. To był najgorszy dzień w moim życiu.
Piszę jeszcze sms do syna i idę spać.
Tak, teraz już wiem na pewno jestem szczęściarzem, dzisiaj przejeżdżaliśmy przez kilka marokańskich miast. Serpentyny i przepaście to pikuś, ruch w mieście to jest prawdziwy sajgon. Prawie potrąciłem i prawie zostałem potrącony setki razy. Czyhały na mnie: ciężarówki, osobówki, skutery, rowery, piesi, wielbłądy, konie, muły, osły, barany i owce, wszystko na raz i z osobna. Chłopaki mają żelazną zasadę, że nie jeżdżą w nocy, niestety śpieszy im się na pustynie, więc mają to gdzieś. Jedziemy w całkowitych ciemnościach, tylko czasem niemalże spod k...ół uciekają ludzie i chyba jakieś drobne zwierzęta. Dzisiaj śpimy w hotelu. To był najgorszy dzień w moim życiu.
Piszę jeszcze sms do syna i idę spać.
Dzień 3
Sahara = piekło.
To był najgorszy dzień w moim życiu, a gdyby nie Kowal też ostatni! Bez komentarza.
Piszę sms do syna „ Bardzo tęsknie”
Sahara = piekło.
To był najgorszy dzień w moim życiu, a gdyby nie Kowal też ostatni! Bez komentarza.
Piszę sms do syna „ Bardzo tęsknie”
Dzień 4
Dzisiaj mamy jeździć po hamadzie, czyli kamienistej pustyni. Szybko tuninguje swój motocykl, trafiam na wielki kamień, gubię migaczę, a przedni reflektor zamieniam w pył. Chłopaki mówią żebym się nie przejmował, że to standard i każdy przechodzi ten etap. Sprawdzam też sztywność butów enduro, test zdały pozytywnie, mimo że moja noga całkowicie zawinęła się między tłumik a koło, nie mam nic złamanego ! Zapoznaję się też z apteczką, chłopaki mają tam wiele fajnych pigułek, od razu mi lepiej.
Nie muszę dodawać jaki to był dzień, wieczorem pisze jeszcze sms do syna „ kocham Cię”
Dzisiaj mamy jeździć po hamadzie, czyli kamienistej pustyni. Szybko tuninguje swój motocykl, trafiam na wielki kamień, gubię migaczę, a przedni reflektor zamieniam w pył. Chłopaki mówią żebym się nie przejmował, że to standard i każdy przechodzi ten etap. Sprawdzam też sztywność butów enduro, test zdały pozytywnie, mimo że moja noga całkowicie zawinęła się między tłumik a koło, nie mam nic złamanego ! Zapoznaję się też z apteczką, chłopaki mają tam wiele fajnych pigułek, od razu mi lepiej.
Nie muszę dodawać jaki to był dzień, wieczorem pisze jeszcze sms do syna „ kocham Cię”
Dzień 5
Dzisiaj chłopaki mają jechać jakąś arcytrudną drogą, więc ja mam mieć luźniejszy asfaltowy dzień. I wszystko h...j, zaraz po tym jak się rozdzielamy, zaliczam konkretną glebę. Motocykl na szczęście może jakoś jechać dalej, ale wygląda jak ruina. Dobrze że miałem odzież motocyklową i kilka warstw innych ciuchów. Wieczorem spotykam chłopaków, jest zimno temperatura prawie jak w Polsce. Jurek wyjmuje plaster i moja DR jest znowu jak nowa, jutro wyprostuje się felgę i dalej w drogę.
Tak, to był najgorszy dzień w moim życiu, nie wytrzymuje i dzwonie do syna.
Dzisiaj chłopaki mają jechać jakąś arcytrudną drogą, więc ja mam mieć luźniejszy asfaltowy dzień. I wszystko h...j, zaraz po tym jak się rozdzielamy, zaliczam konkretną glebę. Motocykl na szczęście może jakoś jechać dalej, ale wygląda jak ruina. Dobrze że miałem odzież motocyklową i kilka warstw innych ciuchów. Wieczorem spotykam chłopaków, jest zimno temperatura prawie jak w Polsce. Jurek wyjmuje plaster i moja DR jest znowu jak nowa, jutro wyprostuje się felgę i dalej w drogę.
Tak, to był najgorszy dzień w moim życiu, nie wytrzymuje i dzwonie do syna.
Dzień 6 i 7
Nie pamiętam wszystkiego zbyt dobrze, ale chyba jeździliśmy w góre i dół. Starałem się cały czas koncentrować na 5 metrowym odcinku drogi przed motocyklem, mimo to glebie często, ale ciągle jestem żywy (przepaście też były, ale wypieram te widoki z pamięci). Znowu mam szczęście, tylny amor w DR wyrzygał olej i mogę jechać tylko bardzo powoli, a jak każdy wie z fizyki, mniej prędkości = mniej bólu. Było też zimno i spadł śnieg. To chyba były góry. Ale UWAGA to NIE BYŁ najgorszy dzień w moim życiu.
Wieczorem piszę sms do syna „ Tato nieźle sobie radzi”
Nie pamiętam wszystkiego zbyt dobrze, ale chyba jeździliśmy w góre i dół. Starałem się cały czas koncentrować na 5 metrowym odcinku drogi przed motocyklem, mimo to glebie często, ale ciągle jestem żywy (przepaście też były, ale wypieram te widoki z pamięci). Znowu mam szczęście, tylny amor w DR wyrzygał olej i mogę jechać tylko bardzo powoli, a jak każdy wie z fizyki, mniej prędkości = mniej bólu. Było też zimno i spadł śnieg. To chyba były góry. Ale UWAGA to NIE BYŁ najgorszy dzień w moim życiu.
Wieczorem piszę sms do syna „ Tato nieźle sobie radzi”
Dzień 8 i 9
To lajtowy przejazd asfaltami na plaże, jadę szybciej od Jurka który postanowił sprawdzać minimalne spalanie w swojej Teresce. Szczęście się jednak kończy. Chłopaki na obiad wybierają małą dolinkę pełną fesz – feszu. Łamię w motocyklu klamkę sprzęgła i kończę zapas żelu na stłuczenia. Od dzisiaj śpię tylko na prawej stronię, a upadam na lewą. Mizer chce znowu jechać nocą, prawie się zgadzam, ale na moje szczęście Kowal mówi coś o ciężarówkach widmo i pomysł nie przechodzi. Zatrzymujemy się i ze zmęczenia przewracam się na lewą stronę :)
Wszystko mnie boli, ale już chyba przywykłem, wysyłam synowi mms zachodzącego słońca.
To lajtowy przejazd asfaltami na plaże, jadę szybciej od Jurka który postanowił sprawdzać minimalne spalanie w swojej Teresce. Szczęście się jednak kończy. Chłopaki na obiad wybierają małą dolinkę pełną fesz – feszu. Łamię w motocyklu klamkę sprzęgła i kończę zapas żelu na stłuczenia. Od dzisiaj śpię tylko na prawej stronię, a upadam na lewą. Mizer chce znowu jechać nocą, prawie się zgadzam, ale na moje szczęście Kowal mówi coś o ciężarówkach widmo i pomysł nie przechodzi. Zatrzymujemy się i ze zmęczenia przewracam się na lewą stronę :)
Wszystko mnie boli, ale już chyba przywykłem, wysyłam synowi mms zachodzącego słońca.
Dzień 10 i 11
Plażę witam siarczystą glębą, piaseczek miękki i obywa się bez strat. KTM pojechały w pizdu. Tym razem to ja patrzę jak chłopaki na Teresach walczą. Kowal dostaje furii, a Jurek jest na przemian raz czerwony, raz blady jak ściana. Ha ha, trzeba było się odchudzać. Moja DR daję rade. Myślę sobie no cóż, w końcu jest się tym superbohaterem, zatrzymuję się i pomagam biednym chłopakom wyciągnąć ich motocykle. Widzę jak odjeżdżają, jestem sam. Tymczasem mój motocykl też się zakopał ! W końcu pojawia się Tomasz, później Mizer i we trzech wykopujemy DR.
Wieczorem syn dostaje mms z DR.
Plażę witam siarczystą glębą, piaseczek miękki i obywa się bez strat. KTM pojechały w pizdu. Tym razem to ja patrzę jak chłopaki na Teresach walczą. Kowal dostaje furii, a Jurek jest na przemian raz czerwony, raz blady jak ściana. Ha ha, trzeba było się odchudzać. Moja DR daję rade. Myślę sobie no cóż, w końcu jest się tym superbohaterem, zatrzymuję się i pomagam biednym chłopakom wyciągnąć ich motocykle. Widzę jak odjeżdżają, jestem sam. Tymczasem mój motocykl też się zakopał ! W końcu pojawia się Tomasz, później Mizer i we trzech wykopujemy DR.
Wieczorem syn dostaje mms z DR.
Dzień 12 i 13
Chyba zaczynam się już całkowicie wdrażać, chłopaki poza uzależnieniem od petów (poza Kowalem), coli i kawy, znaleźli sobie nowe hobby. Codziennie łapią gumę lub dwie, dzięki temu mam chwilę żeby podziwiać widoki. Dzisiaj skończyły się im dętki i Jurek pół dnia jeździł bez powietrza. Gleb już nie liczę, bo w zasadzie już na mnie nie robią większego wrażenia (chyba że na lewą stronę). Chłopaki orientują się, że za dwa dni powinniśmy być w porcie, a że jest to mało możliwe, szybko znajdują rozwiązanie.
Sms do syna „Tata wróci kilka dni później”
Chyba zaczynam się już całkowicie wdrażać, chłopaki poza uzależnieniem od petów (poza Kowalem), coli i kawy, znaleźli sobie nowe hobby. Codziennie łapią gumę lub dwie, dzięki temu mam chwilę żeby podziwiać widoki. Dzisiaj skończyły się im dętki i Jurek pół dnia jeździł bez powietrza. Gleb już nie liczę, bo w zasadzie już na mnie nie robią większego wrażenia (chyba że na lewą stronę). Chłopaki orientują się, że za dwa dni powinniśmy być w porcie, a że jest to mało możliwe, szybko znajdują rozwiązanie.
Sms do syna „Tata wróci kilka dni później”
Dzień 14
Marakesz, hihiihi, odlot :), sms nieznanej treści
Marakesz, hihiihi, odlot :), sms nieznanej treści
Dzień 15 i 16
Jedziemy do domu, próbuje nas wszystkich zabić jakiś kierowca, nie wywracam się, jest pięknie!
Jedziemy do domu, próbuje nas wszystkich zabić jakiś kierowca, nie wywracam się, jest pięknie!
Dzień 17
Na 50 km przed portem dopada nas huraganowa pogoda, wieje i pada. Tym razem serpentyny pokonujemy w chmurach, widoczność jak w Smoleńsku. Moje modlitwy zostały wysłuchane, nikt nie ginie. Huraaa port. Pamiętam jeszcze jak Kowal coś mówi o końcu świata.
Na 50 km przed portem dopada nas huraganowa pogoda, wieje i pada. Tym razem serpentyny pokonujemy w chmurach, widoczność jak w Smoleńsku. Moje modlitwy zostały wysłuchane, nikt nie ginie. Huraaa port. Pamiętam jeszcze jak Kowal coś mówi o końcu świata.
W samochodzie chłopaki marudzą, że zrobili mało i w dodatku kiepskie zdjęcia. Biorę laptopa i faktycznie (zrobili tylko 3 tys. zdjęć!) ze dwa jak popylam są OK. Maroko też ładnie wygląda, będę tu musiał przyjechać z synem żeby to wszystko zobaczyć na własne oczy.
Jeden z lepszych tekstów jakie ostatnio przeczytałem na blogach. Aż się popłakałem ze śmiechu.
OdpowiedzUsuńPewnego dnia, też będę miał dużego enduraka ! Mogę z Wami gdzieś pojechać ?
OdpowiedzUsuń