2 czerwca 2011

Maroko Okiem Świeżaka – relacja całkiem subiektywna

Świeżak w akcji :)
Dzień 1
Dzisiaj mój 7 dzień na motocyklu, do tej pory jeździłem tylko przy ujemnych temperaturach, nie do końca wiem jak się w tej Afryce ubrać. Na szczęście rano jest zimno, więc jestem przygotowany. Jedziemy w góry, moje pierwsze serpentyny, kilka zakrętów było trochę ostrzejszych niż myślałem, zaliczałem pobocze i kilka razy spojrzałem w przepaść z naprawdę niewielkiej odległości (przepaść była wielka), na szczęście Kowal uspokaja mnie i chociaż trochę mi się trzęsą ręce mogę jechać dalej. Zaliczam też pierwszą glebę. Całe szczęście, że chłopaki co pół godziny zatrzymują się na papierosa, mam chwilę żeby nieco odpocząć. W końcu rozbijamy obóz. To był najgorszy dzień w moim życiu, ale zdobyłem przynajmniej trochę doświadczenia, jutro musi być lepiej.

Dzień 2
Tak, teraz już wiem na pewno jestem szczęściarzem, dzisiaj przejeżdżaliśmy przez kilka marokańskich miast. Serpentyny i przepaście to pikuś, ruch w mieście to jest prawdziwy sajgon. Prawie potrąciłem i prawie zostałem potrącony setki razy. Czyhały na mnie: ciężarówki, osobówki, skutery, rowery, piesi, wielbłądy, konie, muły, osły, barany i owce, wszystko na raz i z osobna. Chłopaki mają żelazną zasadę, że nie jeżdżą w nocy, niestety śpieszy im się na pustynie, więc mają to gdzieś. Jedziemy w całkowitych ciemnościach, tylko czasem niemalże spod k...ół uciekają ludzie i chyba jakieś drobne zwierzęta. Dzisiaj śpimy w hotelu. To był najgorszy dzień w moim życiu. 

Piszę jeszcze sms do syna i idę spać.

Dzień 3
Sahara = piekło.
To był najgorszy dzień w moim życiu, a gdyby nie Kowal też ostatni! Bez komentarza.
Piszę sms do syna „ Bardzo tęsknie”

Dzień 4
Dzisiaj mamy jeździć po hamadzie, czyli kamienistej pustyni. Szybko tuninguje swój motocykl, trafiam na wielki kamień, gubię migaczę, a przedni reflektor zamieniam w pył. Chłopaki mówią żebym się nie przejmował, że to standard i każdy przechodzi ten etap. Sprawdzam też sztywność butów enduro, test zdały pozytywnie, mimo że moja noga całkowicie zawinęła się między tłumik a koło, nie mam nic złamanego ! Zapoznaję się też z apteczką, chłopaki mają tam wiele fajnych pigułek, od razu mi lepiej.

 Nie muszę dodawać jaki to był dzień, wieczorem pisze jeszcze sms do syna „ kocham Cię”

Dzień 5
Dzisiaj chłopaki mają jechać jakąś arcytrudną drogą, więc ja mam mieć luźniejszy asfaltowy dzień. I wszystko h...j, zaraz po tym jak się rozdzielamy, zaliczam konkretną glebę. Motocykl na szczęście może jakoś jechać dalej, ale wygląda jak ruina. Dobrze że miałem odzież motocyklową i kilka warstw innych ciuchów. Wieczorem spotykam chłopaków, jest zimno temperatura prawie jak w Polsce. Jurek wyjmuje plaster i moja DR jest znowu jak nowa, jutro wyprostuje się felgę i dalej w drogę. 

Tak, to był najgorszy dzień w moim życiu, nie wytrzymuje i dzwonie do syna.

Dzień 6 i 7
Nie pamiętam wszystkiego zbyt dobrze, ale chyba jeździliśmy w góre i dół. Starałem się cały czas koncentrować na 5 metrowym odcinku drogi przed motocyklem, mimo to glebie często, ale ciągle jestem żywy (przepaście też były, ale wypieram te widoki z pamięci). Znowu mam szczęście, tylny amor w DR wyrzygał olej i mogę jechać tylko bardzo powoli, a jak każdy wie z fizyki, mniej prędkości = mniej bólu. Było też zimno i spadł śnieg. To chyba były góry. Ale UWAGA to NIE BYŁ najgorszy dzień w moim życiu. 

Wieczorem piszę sms do syna „ Tato nieźle sobie radzi”

Dzień 8 i 9
To lajtowy przejazd asfaltami na plaże, jadę szybciej od Jurka który postanowił sprawdzać minimalne spalanie w swojej Teresce. Szczęście się jednak kończy. Chłopaki na obiad wybierają małą dolinkę pełną fesz – feszu. Łamię w motocyklu klamkę sprzęgła i kończę zapas żelu na stłuczenia. Od dzisiaj śpię tylko na prawej stronię, a upadam na lewą. Mizer chce znowu jechać nocą, prawie się zgadzam, ale na moje szczęście Kowal mówi coś o ciężarówkach widmo i pomysł nie przechodzi. Zatrzymujemy się i ze zmęczenia przewracam się na lewą stronę :) 

Wszystko mnie boli, ale już chyba przywykłem, wysyłam synowi mms zachodzącego słońca.

Dzień 10 i 11
Plażę witam siarczystą glębą, piaseczek miękki i obywa się bez strat. KTM pojechały w pizdu. Tym razem to ja patrzę jak chłopaki na Teresach walczą. Kowal dostaje furii, a Jurek jest na przemian raz czerwony, raz blady jak ściana. Ha ha, trzeba było się odchudzać. Moja DR daję rade. Myślę sobie no cóż, w końcu jest się tym superbohaterem, zatrzymuję się i pomagam biednym chłopakom wyciągnąć ich motocykle. Widzę jak odjeżdżają, jestem sam. Tymczasem mój motocykl też się zakopał ! W końcu pojawia się Tomasz, później Mizer i we trzech wykopujemy DR. 

Wieczorem syn dostaje mms z DR.

Dzień 12 i 13
Chyba zaczynam się już całkowicie wdrażać, chłopaki poza uzależnieniem od petów (poza Kowalem), coli i kawy, znaleźli sobie nowe hobby. Codziennie łapią gumę lub dwie, dzięki temu mam chwilę żeby podziwiać widoki. Dzisiaj skończyły się im dętki i Jurek pół dnia jeździł bez powietrza. Gleb już nie liczę, bo w zasadzie już na mnie nie robią większego wrażenia (chyba że na lewą stronę). Chłopaki orientują się, że za dwa dni powinniśmy być w porcie, a że jest to mało możliwe, szybko znajdują rozwiązanie. 

Sms do syna „Tata wróci kilka dni później”

Dzień 14
Marakesz, hihiihi, odlot :), sms nieznanej treści

Dzień 15 i 16
Jedziemy do domu, próbuje nas wszystkich zabić jakiś kierowca, nie wywracam się, jest pięknie!

Dzień 17
Na 50 km przed portem dopada nas huraganowa pogoda, wieje i pada. Tym razem serpentyny pokonujemy w chmurach, widoczność jak w Smoleńsku. Moje modlitwy zostały wysłuchane, nikt nie ginie. Huraaa port. Pamiętam jeszcze jak Kowal coś mówi o końcu świata.

W samochodzie chłopaki marudzą, że zrobili mało i w dodatku kiepskie zdjęcia. Biorę laptopa i faktycznie (zrobili tylko 3 tys. zdjęć!) ze dwa jak popylam są OK. Maroko też ładnie wygląda, będę tu musiał przyjechać z synem żeby to wszystko zobaczyć na własne oczy.

2 komentarze:

  1. Jeden z lepszych tekstów jakie ostatnio przeczytałem na blogach. Aż się popłakałem ze śmiechu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnego dnia, też będę miał dużego enduraka ! Mogę z Wami gdzieś pojechać ?

    OdpowiedzUsuń