Sobota: nerwowe umawianie się na forum gdzie i o której, bo jeździć się chce okrutnie. wyszło na to, że Niedziela 9-30 start obok poligonu. W końcu udało się poskładać silnik w moim Ktm-ie więc czas go przetestować. Załadowałem program śledzący w telefon, biegiem do garażu i czym prędzej na spotkanie. Na miejscu czekała już czwórka znajomych, miedzy innymi Korba która pisała relację z Ukrainy. Na miejscu dowiaduję się, że dołączy do nas gdzieś po drodze jeszcze jeden znajomy Sławek. (i jak się okazuje zbawienna osoba później)
Padła propozycja "do Janowa na lodzika". Ruszamy, prowadzi Sławek bo zna te okolice jak my strony Kampinosu. Po drodze znajdujemy wspaniałe miejsce na biwak. Wybudowana wiata z dużymi drewnianymi stołami obok ruszt i bieżąca woda nice.
W zasadzie największe atrakcje zaczęły się pod koniec dnia. Dojechaliśmy do poligonu gdzie trzeba przekraczać rzeczkę (wąska, ale niestety głęboka) Jak się okazuje za głęboka dla mojej maszyny. Ktm zasysa wodę i gaśnie. Kolega pomaga mi go wydostać na drugi brzeg i co teraz? Olej to już białe pomieszane z wodą masło więc jazda na tym odpada. Sławek proponuje jazdę po olej, a ja zaczynam spuszczać stary. Szybka reanimacja i po pół torej godzinie jesteśmy zwarci i gotowi do powrotu do domu. Więc jak zwykle największe atrakcje zostawiliśmy sobie na koniec dnia.
Jerzy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz