Rob tankuje wodę i ze zdziwieniem odkrywam, że miejsce w którym spaliśmy jest dnem rzeki która jest zamknięta tamą . Gdyby w nocy chciano spuścić trochę wody ze zbiornika nie mieli byśmy najmniejszych szans na ucieczkę :)
Już koło południa lądujemy w górach widoki są niebywałe. Co jakiś czas tracimy widoczność całkowicie przez chmury, które co jakiś czas napływają i tak samo szybko znikają.
Zasadniczo nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło. Nie padało, nie było atrakcji w postaci usterek motocykli więc dzień upłynął tylko na podziwianiu natury.
Do samochodu dotarliśmy późnym popołudniem. Rob upierał się, żeby spać, a rankiem jechać do domu, jednak udało nam się go przekonać, że szkoda marnować kolejny dzień i ciśniemy do Polski nocą. Nie był z tego powodu szczęśliwy gdyż to jego samochód, a jak każdy kierowca i on też nie lubi dawać obcym chłopom swojego samochodu do prowadzenia. Jednak już koło 22-00 zmienił zdanie i jak dziecko poszedł spać na tylnym fotelu Mazdy.
Do Polski dotarliśmy rankiem. Wyjazd był mega fajny, nie zaskoczyły nas żadna awaria motocykla, nie złapaliśmy nawet jednego kapcia, a deszcz złapał nas raptem raz. Wniosek jeden trzeba tam wrócić mamy tam niewyrównane rachunki z jednym podjazdem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz