23 marca 2011

Erg Chebbi

Maroko, dzień piąty
 
Bez przekonania wstajemy o 5.45, każdy ma ochotę jeszcze chwilę poleżeć w wygodnym łóżku, ale zaplanowaliśmy że obejrzymy i z filmujemy wschód słońca. Jest jeszcze noc. Wychodzimy na taras naszej kasby i popijając kawę podziwiamy wydmy w pierwszych promykach słońca. Widok jest imponujący wielkość wydm naprawdę robi wrażenie. 
Jak co dzień rano jest chłodno, lecz z każdą minutą jest coraz cieplej. Zostawiamy wszystkie bagaże w pokojach i na lekko ruszamy na podbój wydm. Z początku nieśmiało kierujemy się na niższe pagórki, okazuje się że zeszłoroczne doświadczenie z Sahary w Tunezji nie poszły w las. Poszło w piach :), radzimy sobie całkiem nieźle, chociaż tutaj piach jest jeszcze bardziej sypki. W samo południe upał staje się nieznośny. Robimy głosowanie apropo dalszych planów, stosunkiem głosów 2:3 postanawiamy zostać jeszcze jedną noc w Merzeudze, rozluźnieni wracamy więc do hotelu na sjestę. 
Wypoczęci atakujemy najwyższą wydmę w okolicy. Z hotelu wygląda niegroźnie ale gdy stanęliśmy na dole okazała się ogromna. Raz kozie śmierć. Atakujemy. Po chwili jesteśmy na szczycie. Teraz widzimy Erg w pełnej okazałości, robimy zdjęcia i szykujemy się z powrotem, stromizna jest naprawdę imponująca. Z wierzchołka zjeżdżamy na pełnym gazie, tylko w ten sposób przednie koło nie zakopuje się po ośkę w piachu. Dalszy zjazd okazał się dużo szybszy, jedziemy po świeżych śladach. Nie ma strachu, że za wzniesieniem jest nagła przepaść, a piasek jest wyraźnie bardziej ubity.    




Mizer

 dzień szósty wyprawy tutaj    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz