akcja serwisowa ktm-a |
Pierwszy dzień traktujemy tranzytowo, nasz cel to pensjonat Vadika na Zakarpaciu. Mamy do przejechania prawie 600 km. Wyruszamy we trzech ja, Emil i Jurek (który jedzie polatać po górach z chłopakami z ADV). Na starcie mamy lekie, bo 2 godzinnym opóźnieniem (przezmianie i mojego lenia !!!). Pierwsze 200 km idzie nam bez najmniejszych problemów, nagle jednak mój motocykl w reakcji na gaz gaśnie. Na szczęście przerabialiśmy już ten problem, to wibracje KTM-a przecieły iglicę. Dobrze, że jest z nami Jurek, naprawa zajmuję jakieś 30 minut i i możemy ruszać dalej. Tuż przed Słowacką granicą robimy ostatnie zakupy, 8 paczek kabanosów na czarną godzinę!
Nadchodzi zmrok, a nasza słowacka droga jest bardzo przyjemna, ale jak jest jasno. W nocy ciasne zakręty nie dają tyle frajdy, dodatkowo tuż za jednym z winkli tuż przed nami przemyka małe stado jeleni. Nasza prędkość przelotowo mocno spada. Mamy GPS-a, ale tylko z górskimi śladami na Zakarpaciu, gubimy więc parę razy drogę. Wreszcie docieramy do granicy słowacko - ukraińskiej w Ublach. Wiemy, że godzinę temu trzepali tutaj naszych przez prawie dwie godziny, nam odprawa idzie jednak szybko i sprawnie.
O północy, lekko zmarznięci docieramy do Vadika, dostajemy pyszną kolację z popitką, a jak wiadomo nic tak dobrze nie łagodzi wibracji jak dobrze zmrożona wódka, wódka, wódka.......
Mizer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz